sobota, 28 lutego 2015

B.O.K Labirynt Babel Tour, Szczecin, Wasabi, 14.02.2015

„Z dnia na dzień, żeby wzrok im przywykł
Uczę moje dni zmiany perspektywy
Bo wciąż wąsko widzą mimo tylu przynęt
A tak trudno zwiększyć im horyzont choćby o centymetr
Z dnia na dzień, żeby wzrok im przywykł
Uczę moje dni zmiany perspektywy
I każdemu z nich, co tak pilnie oka strzeże
Mówię: patrz trochę szerzej, patrz trochę szerzej.”
Łona, ‘Patrz trochę szerzej’*

W sobotę zerwałam się z łóżka dosłownie skoro świt, by zdążyć na pociąg do Szczecina. Zapowiadał się piękny weekend – słoneczna pogoda, podróż i długo wyczekiwany koncert. Pamiętam, jak męczyłam się w połowie stycznia, gdy jednego dnia w Poznaniu występował L.U.C i  drugiego właśnie B.O.K, a ja nie mogłam tam wtedy być… Tamten weekend nie był dla mnie fajny, bo myślami byłam w stolicy Wielkopolski, a oddychałam nadmorskim powietrzem…

Ledwo opuściłam stację Szczecin Główny pomyślałam, że dawno nie słuchałam L.U.C’owego "Remontu na arteriach mego życia". Ulice w okolicach dworca – akurat te, którymi  po przeanalizowaniu planu miasta zamierzałam trafić na drogę Ku Słońcu, prowadzącą do miejsca mojego noclegu – przypominały stan tych z teledysku. Stan mojego ducha, zresztą, też.

W hostelowej recepcji powitał mnie czarno-biały kot. Dopiero po chwili zjawiła się pani z obsługi. Jeszcze zanim dostałam klucz do pokoju, w recepcji pojawił się też owczarek niemiecki. Tylko na chwilę, bo zaraz wyprowadzono go na spacer.

O g.15 w salonie Stoprocent odbyło się spotkanie z B.O.K. Fanów przyszło akurat tyle, by wypełnić lokal, a jednocześnie nie zrobić wielkiego tłoku. Wszystko odbyło się dość spontanicznie, bo okazało się, że nikt z obecnych nie ma jakiegoś scenariusza. Najpierw był czas na pytania fanów, później na autografy. Specjalnie wiozłam ze sobą to piękne opakowanie Labiryntu Babel. Wilka Chodnikowego, na szczęście, miałam już podpisanego kiedyś w Poznaniu, po koncercie w klubie „Pod Minogą” (co tam się wtedy działo! Chyba tylko raz jeszcze byłam na koncercie w tak szczelnie wypełnionym klubie!) Podpisywanie płyt trochę trwało, bo niektórzy chyba dopiero wtedy o coś pytali. Albo tak jak ja coś jeszcze chcieli powiedzieć. Ja im osobiście podziękowałam za tą płytę, bo jest dla mnie niesamowicie ważna. Gdy już wszystkie przyniesione płyty zostały podpisane przez zespół, przyszedł czas na zdjęcia. To już szło sprawnie, tym bardziej, że chyba wszystkim zdjęcia robił jeden człowiek, niejaki Erwin. Dzięki temu mam pamiątkę zrobioną porządnym aparatem.

Po spotkaniu, które trwało trochę ponad godzinę, poszłam się przejść po mieście. W Szczecinie kiedyś już byłam i to kilka razy, ale to już dawno było. Miasto poznawałam właściwie na nowo. Wraz zapadającym zmrokiem zaczęłam wracać do hostelu, bo powoli dawało mi się we znaki niewyspanie, a i kilometrów też już całkiem sporo przeszłam tego dnia. 

Po krótkim odpoczynku poszłam do klubu Wasabi, gdzie miał się odbyć koncert. Jeszcze zanim zaczęły się supporty poszłam pod samą scenę – później nie byłoby na to szans. Supporty były dwa, w tym jeden niespodziewany dla mnie, ale nie całkiem obcy, jak się okazało. Najpierw na scenie pojawili się Steciu i VAN (miał być jeszcze Veritas, ale nie dojechał jednak), by wykonać kilka utworów i rozgrzać publiczność. Całkiem nieźle im szło, byli też już znani niektórym pod sceną. Jeden z nich, chyba Steciu niesamowicie się wczuwał w to co robi, widać było, że wkładał w to nie 100 a 1000% siebie.



Po nich na scenie pojawiła się kolejna dwójka raperów. Od samego początku miałam wrażenie, że skądś znam ten numer, od którego zaczęli, że gdzieś już go słyszałam. Jeszcze zanim się skończył, przypomniałam sobie: to Chuchujesz! A słyszałam ich dzięki Oerowi, który robi dla nich bity. Ich występ był świetny! Jak dla mnie, mógłby by trwać nawet dłużej – a i tak mieli więcej czasu niż Steciu i VAN.  Na chwilę nawet przestałam myśleć, jaki był główny powód mojego przyjazdu do Szczecina. Innym też się spodobali, co było widać po reakcji w trakcie koncertu, jak i późniejszych zapytaniach, kto grał jako drugi support.





No i wreszcie nastał ten moment! Do Dj Paulo, który na scenie był cały czas dołączyła reszta zespołu B.O.K i się zaczęło! Oczywiście, od labiryntowych utworów, dość gęsto jednak przeplatanych tymi z Wilka chodnikowego. Szczerze, nie spodziewałam się takiej ilości kawałków z ostatniej solówki Bisza, a raczej starszych BOKowych. Fani chyba jednak tego oczekiwali, bo z rozmów, które przeprowadziłam, wynikało, że wiele osób słucha Wilka do dziś. Ja, choć w pewnym sensie czuję się córą Wilka Chodnikowego, po kilku miesiącach intensywnego słuchania tej płyty na przełomie lata i jesieni 2012 bardzo rzadko po nią sięgam. Szczególnie ciekawym momentem było wykonanie "Banicji". Wiedziałam, że ma teraz zupełnie inną wersję koncertową, ale to co usłyszałam, zaskoczyło mnie totalnie. Starsze kawałki BOKów pojawiły się dopiero na sam koniec koncertu, jako bis. Najpierw "Spadam w górę", następnie "Za bardzo".  Ten pierwszy z nich zabrzmiał po prostu rewelacyjnie, bez porównania lepiej niż w wersji studyjnej. Generalnie, zespół świetnie się sprawdza na scenie. Liczne godziny prób, o których pisali i mówili, ale i poprzednio zagrane koncerty (to był 21 koncert z labiryntowej trasy) przynoszą efekty. Udała im się też trudna sztuka utrzymania mojej uwagi przez cały występ – przez te kilkadziesiąt minut byłam w tzw. ‘tu i teraz’, nie zdarzały mi się też momenty układania w myślach tekstu na tego bloga. Fantastycznie, że mogłam być przez chwilę wręcz cząstką tak ważnych dla mnie płyt. Labirynt Babel to dość trudny, wymagający album. I dobrze było wysłuchać go wraz z innymi ludźmi, ludźmi, którzy prawdopodobnie też są świadomi pewnych rzeczy i myślą, czują podobnie. Przy okazji okazało się, że całkiem nieźle pamiętam teksty, choć przecież nie uczyłam się ich na pamięć – gardło trochę mnie bolało po koncercie.




Po koncercie, dedykowanemu (jak się domyślam, bo Bisz nie powiedział głośno, kogo miał na myśli) Orzeu’owi z Projektu Nasłuch, zespół wyszedł do fanów pogadać, popodpisywać płyty i robić fotki. Pozytywnie mnie to zaskoczyło, bo przecież było przed koncertem spotkanie przeznaczone na ten cel. Ja też jeszcze zostałam, miałam trochę czasu do autobusu nocnego. Udało mi się zamienić parę słów z Kayem i Biszem.

Z fejsbukowego fanpejdża klubu Wasabi o koncercie: "B.O.K to z kolei jedni z bardziej "magicznych" muzyków, jakich mieliśmy okazję gościć - piękny koncert."

                                                                                                      teledysk kręcony w Szczecinie

W niedzielę wędrowałam po centrum miasta, korzystając z pięknej słonecznej pogody. Pociąg do Słupska odjeżdżał mniej więcej o zachodzie słońca.


Dziś, 28.02., B.O.K zamyka Labirynt Babel Tour koncertem w toruńskiej Estradzie. Jako support ponownie wystąpi przed nimi Chuchujesz. Fajnie mają ci, którzy tam będą. Ja bym chętnie poszła kolejny raz na ich koncert!