„Z dnia na dzień,
żeby wzrok im przywykł
Uczę moje dni zmiany perspektywy
Bo wciąż wąsko widzą mimo tylu przynęt
A tak trudno zwiększyć im horyzont choćby o centymetr
Z dnia na dzień, żeby wzrok im przywykł
Uczę moje dni zmiany perspektywy
I każdemu z nich, co tak pilnie oka strzeże
Mówię: patrz trochę szerzej, patrz trochę szerzej.”
Uczę moje dni zmiany perspektywy
Bo wciąż wąsko widzą mimo tylu przynęt
A tak trudno zwiększyć im horyzont choćby o centymetr
Z dnia na dzień, żeby wzrok im przywykł
Uczę moje dni zmiany perspektywy
I każdemu z nich, co tak pilnie oka strzeże
Mówię: patrz trochę szerzej, patrz trochę szerzej.”
Łona, ‘Patrz
trochę szerzej’*
W
sobotę zerwałam się z łóżka dosłownie skoro świt, by zdążyć na pociąg do
Szczecina. Zapowiadał się piękny weekend – słoneczna pogoda, podróż i długo
wyczekiwany koncert. Pamiętam, jak męczyłam się w połowie stycznia, gdy jednego
dnia w Poznaniu występował L.U.C i drugiego właśnie B.O.K, a ja nie mogłam tam
wtedy być… Tamten weekend nie był dla mnie fajny, bo myślami byłam w stolicy
Wielkopolski, a oddychałam nadmorskim powietrzem…
Ledwo
opuściłam stację Szczecin Główny pomyślałam, że dawno nie słuchałam L.U.C’owego "Remontu na arteriach mego życia". Ulice w okolicach dworca – akurat te,
którymi po przeanalizowaniu planu miasta zamierzałam trafić na drogę Ku Słońcu,
prowadzącą do miejsca mojego noclegu – przypominały stan tych z teledysku. Stan
mojego ducha, zresztą, też.
W
hostelowej recepcji powitał mnie czarno-biały kot. Dopiero po chwili zjawiła
się pani z obsługi. Jeszcze zanim dostałam klucz do pokoju, w recepcji pojawił
się też owczarek niemiecki. Tylko na chwilę, bo zaraz wyprowadzono go na
spacer.
O g.15 w salonie Stoprocent odbyło się spotkanie z B.O.K. Fanów przyszło akurat
tyle, by wypełnić lokal, a jednocześnie nie zrobić wielkiego tłoku. Wszystko
odbyło się dość spontanicznie, bo okazało się, że nikt z obecnych nie ma
jakiegoś scenariusza. Najpierw był
czas na pytania fanów, później na autografy. Specjalnie wiozłam ze sobą to
piękne opakowanie Labiryntu Babel. Wilka Chodnikowego, na szczęście, miałam
już podpisanego kiedyś w Poznaniu, po koncercie w klubie „Pod Minogą” (co
tam się wtedy działo! Chyba tylko raz jeszcze byłam na koncercie w tak
szczelnie wypełnionym klubie!) Podpisywanie płyt trochę trwało, bo niektórzy
chyba dopiero wtedy o coś pytali. Albo tak jak ja coś jeszcze chcieli
powiedzieć. Ja im osobiście podziękowałam za tą płytę, bo jest dla mnie
niesamowicie ważna. Gdy już wszystkie przyniesione płyty zostały podpisane
przez zespół, przyszedł czas na zdjęcia. To już szło sprawnie, tym bardziej, że
chyba wszystkim zdjęcia robił jeden człowiek, niejaki Erwin. Dzięki temu mam
pamiątkę zrobioną porządnym aparatem.
Po
spotkaniu, które trwało trochę ponad godzinę, poszłam się przejść po
mieście. W Szczecinie kiedyś już byłam i to kilka razy, ale to już dawno było.
Miasto poznawałam właściwie na nowo. Wraz zapadającym zmrokiem zaczęłam wracać
do hostelu, bo powoli dawało mi się we znaki niewyspanie, a i kilometrów też
już całkiem sporo przeszłam tego dnia.
Po krótkim odpoczynku poszłam do klubu Wasabi, gdzie miał się odbyć koncert. Jeszcze
zanim zaczęły się supporty poszłam pod samą scenę – później nie byłoby na to
szans. Supporty były dwa, w tym jeden niespodziewany dla mnie, ale nie całkiem
obcy, jak się okazało. Najpierw na scenie pojawili się Steciu i VAN (miał być
jeszcze Veritas, ale nie dojechał jednak), by wykonać kilka utworów i rozgrzać
publiczność. Całkiem nieźle im szło, byli też już znani niektórym pod sceną.
Jeden z nich, chyba Steciu niesamowicie się wczuwał w to co robi, widać było,
że wkładał w to nie 100 a 1000% siebie.
Po
nich na scenie pojawiła się kolejna dwójka raperów. Od samego początku miałam
wrażenie, że skądś znam ten numer, od którego zaczęli, że gdzieś już go
słyszałam. Jeszcze zanim się skończył, przypomniałam sobie: to Chuchujesz! A
słyszałam ich dzięki Oerowi, który robi dla nich bity. Ich występ był świetny! Jak
dla mnie, mógłby by trwać nawet dłużej – a i tak mieli więcej czasu niż Steciu
i VAN. Na chwilę nawet przestałam
myśleć, jaki był główny powód mojego przyjazdu do Szczecina. Innym też się
spodobali, co było widać po reakcji w trakcie koncertu, jak i późniejszych zapytaniach,
kto grał jako drugi support.
Po
koncercie, dedykowanemu (jak się domyślam, bo Bisz nie powiedział głośno, kogo
miał na myśli) Orzeu’owi z Projektu Nasłuch, zespół wyszedł do fanów pogadać, popodpisywać płyty i
robić fotki. Pozytywnie mnie to zaskoczyło, bo przecież było przed koncertem
spotkanie przeznaczone na ten cel. Ja też jeszcze zostałam, miałam trochę czasu
do autobusu nocnego. Udało mi się zamienić parę słów z Kayem i Biszem.
Z
fejsbukowego fanpejdża klubu Wasabi o koncercie: "B.O.K to z kolei jedni z bardziej "magicznych" muzyków, jakich
mieliśmy okazję gościć - piękny koncert."
teledysk kręcony w Szczecinie
W
niedzielę wędrowałam po centrum miasta, korzystając z pięknej słonecznej
pogody. Pociąg do Słupska odjeżdżał mniej więcej o zachodzie słońca.
Dziś,
28.02., B.O.K zamyka Labirynt Babel Tour koncertem w toruńskiej Estradzie. Jako
support ponownie wystąpi przed nimi Chuchujesz. Fajnie mają ci, którzy tam
będą. Ja bym chętnie poszła kolejny raz na ich koncert!