poniedziałek, 17 lutego 2014

Hukos, Cira, De2s u Bazyla. 15.02.2014, Poznań


„Ile jeszcze trzeba sił, aby przeciwności przetrwać?”
Kaczor, „Ile dni”*

W sobotę odbył się długo wyczekiwany przeze mnie koncert. Koncert Hukosa i Ciry, raperów z Białegostoku. Drugi z cyklu „Moi Ulubieńcy” (rap). Miesiąc temu był w Poznaniu L.U.C z Motion Trio, za miesiąc będzie Buka. Jeszcze SumaStyli, ale to pewnie gdzieś za rok najwcześniej... I już wiem, że porównywać nie będę, bo nie ma sensu. Po koncercie L.U.C’a nie byłam w stanie do rana słuchać żadnej muzyki, jedynie cisza dawała radę. Tym razem nie miałam takiego problemu. Niech to wystarczy.


Ale dlaczego na Hukosa i Cirę przyszła dosłownie garstka ludzi, to nie rozumiem. Nagrywają dobre płyty, w tym najnowszą bardzo koncertową „Głodni z natury”, mają wielki potencjał koncertowy,. Mam to sobie tłumaczyć miastem, w którym od paru lat żyję? Mam ochotę wyjechać! Lustro? Ja nie słucham poznańskich raperów (poza Peją, od którego zaczynałam tą hardcorową przygodę z hip hopem, i wyżej zacytowanego, czasem 52 Dębiec), Poznań nie słucha tego, czego słucham ja?



Ale wszystko ma swoje zalety. Po pierwsze, przekonałam się, że nie tylko ich płyty są fajne. Muzykomada uważa, że koncert to m.in. swego rodzaju sprawdzian dla wykonawców. Hukos i Cira zdali go na 5! Mimo że na scenę weszli właściwie prosto z pociągu (pozdrawiamy PKP!), mimo że przed sceną było mniej niż 10 osób. A Muzykomada lubi kameralne koncerty. Na koncertach hiphopowych ta kameralność jest chyba szczególna – hiphop kojarzy się Muzykomadzie z masą. Takie wydarzenia mają swój urok, których nie doświadczy się np. w wielkich halach. Zwłaszcza jak koncertują tacy ludzie jak Hukos i Cira, czy Buka, którzy starają się bez względu na okoliczności. Z tego wieczoru zapamięta na długo wykonanie utworu "Rozdaję serce", z którym Hukos i Cira wyszli przed barierki. Szkoda tylko, że taki potencjał jest szerzej niedostrzegany. 31 sierpnia 2013 Muzykomada była w Brodnicy na koncercie Buki. Było kilka osób więcej, dosłownie 13. Jak na prywatnym koncercie. A wiadomo, że na koncertach jest zupełnie inna energia, gdy jest dużo odbiorców (L.U.C "O energocyrkulacji i szczęściu"). Zresztą, Buka, z tego, co się orientuję, występuje już dla większej publiczności, zresztą w Brodnicy był jakieś pół roku wcześniej i było tak fajnie, że zdecydował się wrócić w krótkim czasie. Ja akurat trafiłam na ten drugi...  Btw, zdjęcie tytułowe Muzykomada zrobiła w drodze do Brodnicy, na toruńskim moście. (Ufając sile momentów...) Na pewno będzie jeszcze okazja, by zobaczyć Hukosa, Cirę i Bukę w wypełnionej po brzegi sali. L.U.C też podobno długo miał problemy z frekwencją na koncertach. Miesiąc temu w Poznaniu grał dla wielu, Sala Wielka w CK Zamek za wielka nie była!



Po drugie, można było z nimi spokojnie porozmawiać, wziąć autograf, zrobić wspólne zdjęcie. Muzykomada już wcześniej wiedziała, że Hukos i Cira chętnie rozmawiają z fanami przy okazji koncertów, teraz mogła się przekonać osobiście. (sobota/niedziela, ok.24, Hukos: „Spieszy Ci się gdzieś?”)




Przed Hukosem i Cirą NA na scenie był De2s. Gdyby nie ich wspólny koncert, pewnie nie zwróciłabym na niego większej uwagi, a w takiej sytuacji niejako musiałam. I dobrze, bo przyjemnie się go słucha. Na rapie się Muzykomada mało zna (niedługo będzie 2 lata, tak bardziej na dobre – rok), ale uważa, że De2s jest dobry. Przy okazji, przypomniało się liceum. Chodziło się do klasy humanistycznej z 4-5 lekcjami francuskiego w tygodniu, wtedy się tym rzygało. Musiało minąć 10 lat, aby Muzykomada zaczęła żałować słabej motywacji do nauki tego języka… W sobotę też De2s pokazał w praktyce, czym jest klasa. Francja-elegancja ;) Był pod sceną, po której przewinęło się trochę osób, chyba cały czas (gdy nie był na). 

Ten koncert był też wydarzeniem historycznym, bo pierwszy raz na scenie wykonano wspólnie utwór:


Od dawna zastanawiało mnie, jak na koncertach rozwiązuje się sprawę featuringów ("La vie est un featuring" -tytuł płyty, którą teraz promuje De2s). Teraz już wie. Pomija się pewne zwrotki, goście lecą dzięki elektronice albo gości się zaprasza na koncert. 

P.S. Teraz tak trochę pozakoncertowo. Pisze tu, bo na ich koncercie raczej nie będzie. Muzykomada znalazła tydzień temu utwór, który uważa za swego rodzaju nagrodę za wytrwałość. Po fali reakcji na "Dzikiego masakratora" Ciry miała ochotę zrezygnować z rozglądania się po hiphopowym świecie (drugi przełom). W końcu swoich ulubieńców już znalazła, a muzyki trochę na świecie jest. W sobotę, kilka dni po premierze wyżej wspomnianego numeru, stwierdziła jednak, że za bardzo już to wszystko wciągnęło, a i mało jeszcze wie. Dzień później znalazła kawałek, który uważa za hh-arcydzieło. Arcydzieło mówiące: „Nie poddawaj się. Zobacz, co możesz jeszcze znaleźć.” Suma wynikająca z tekstu, dźwięku i obrazu pełni nie oddaje. Świetnie wszystko zgrane. Nawet historia miejsca teledysku. Kościół z początku XX wieku w ruinie w wielkopolskich Pisarzowicach koło Sycowa. Jest jeden drobiazg-minus, może nawet dwa, ale Muzykomada pominie, co by nie fokusować uwagi. Zresztą tam to nawet pasuje. Dla mnie tekst abstrakcyjny, o wartościach poznawczych, a dzięki obrazowi przypomniałam sobie o funkcji „full screen” i pierwszy raz po długim czasie wzięłam do ręki historyczno-sztuczną. Podpisane: obserwator. Zaangażowany. A teraz posłuchajcie i obejrzycie "Puszki Pandor" Piha i Chady:



*
Kaczor, "Ile dni"
Wychodzimy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz