"Latarnie gasną, a Ty płyniesz rynsztokiem,
ulica jak spacer po linie, gdy stąpasz po krawędzi,
to myślenie jest prawdziwą siłą.
Mówiłem Ci,
inwestuj w siebie, rozwijaj pasje, trenuj ciało,...."
Lukasyno, 'Rynsztok'*
Tak sobie dumam jak zacząć ten tekst, słucham albumu Joteste i momentami zaglądam do sieci. I co się okazuje - dziś premiera nowego klipu Chady "Kiedy, jak nie dziś". A ja już wiem, że przy okazji koncertu wspomnę o stereotypach związanych z kulturą hiphopową.Ten kawałek idealnie się w to wpasowuje. Z dwóch względów. Po pierwsze, w ciągu 4 minut pokazuje, że ten negatywny obraz się znikąd nie bierze, a jednocześnie daje motywację, nadzieję i pokazuje, że jak się chce, to z największego bagna można się wyrwać i zacząć na życie na nowo. Zauważam, że w rapie pojawiają się osoby, które przeżyły osobiście piekło uzależnienia i doświadczyły ciemnych stron ludzkiej natury, a zdołały się z tego wyrwać, i budują teraz szczęśliwy świat, jednocześnie ciągnąć innych w górę. Ja sama negatywnie kiedyś postrzegałam to środowisko, ale dzięki ciekawości pokonałam niechęć i chciałam się na własnej skórze przekonać, czy naprawdę jest tak źle, jak ludziom się wydaje i co w ogóle ci hiphopowcy mają do powiedzenia. I bardzo się teraz cieszę, że zajrzałam i że mimo trudnych chwil mimo wszystko mi się tu (w sensie muzycznym, właściwie) podoba i będę dalej takiej muzyki słuchać. Miało być na chwilę, by sprawdzić, w jakim stopniu stereotypy mają odzwierciedlenie w rzeczywistości... Motywacji było trochę więcej, ale to było chyba najważniejsze. Poza samą muzyką, oczywiście - szukałam czegoś nowego dla siebie i byłam ciekawa, co sprawia, że tyle osób rapu słucha. Na jakiś czas nawet prawie zupełnie zapomniałam o tych negatywnych opiniach, bo tyle dobrych stron zaczęłam zauważać. To jest naprawdę fascynujący świat, pełen niesamowitych ludzi!
O tej ciemniejszej stronie przypomniała mi częściowo przypadkiem spotkana dziewczyna, która, widząc że się zbieram do wyjścia, zapytała czy już do domu idę. Ja na to, że nie od razu, bo teraz prosto na koncert Zeusa idę. Znasz, słuchasz rapu w ogóle? Ona na to, że nie, zwłaszcza polskiego, bo "Oni mają kasę, chleją ćpają i narzekają, że jest źle." I zaraz się zmyła, nawet nie wiem, czy usłyszała, jak mówiłam,że nie wszyscy. Szkoda, że nie słuchała Zeusa, bo to chyba jeden z najbardziej idealnych przykładów łamania negatywnych stereotypów dotyczących hip hopu. Może jeszcze będzie miała okazje posłuchać, ale czy będzie chciała? Znam ludzi, którzy mają silną alergię na hip hop i chyba tylko wytrwałością przekonałam jednego z takich twardzieli, że inteligentny raper to niekoniecznie oksymoron. Ale i tak on nadal twierdzi, że 3 minuty szkoda stracić na posłuchanie rapu, nieważne, że to szczególnie przeze mnie wyselekcjonowany utwór.
Gdy słuchałam koncertu, mając w pamięci słowa koleżanki z pracy, myślałam, że to słowa z tego utworu wybiorę na cytat:
Mi się, na moje szczęście, zachciało gadać z hiphowcami. Ile mi to dało, ja tylko wiem. Ten rok jest dla mnie m.in. rokiem nagród na za wytrwałość i wiarę, Pojawiły się płyty, które brzmią mniej więcej tak, jak oczekiwałam, gdy zaczynałam słuchać rapu (polskiego, bo na nim się na razie skupiam). A czekać już w pewnym momencie przestałam. Labirynt Babel B.O.K i Utopia Pawbeatsa. I ten koncert Zeusa. A nastąpiło to dopiero, gdy chyba ostatecznie zaakceptowałam to, że jest jak jest i że wsiąknęłam w to na dłużej i chyba na dobre.
Co do samego koncertu, szału, szczerze, nie było, dla Zeusa zapewne i dla mnie na pewno jeden z kolejnych dobrych koncertów. Ale i tak dla mnie okazał się bardzo ważny. Plusów było dla mnie kilka. Koncerty Zeusa są udane, bo on dobrze czuje się na scenie, łatwo nawiązuje kontakt z fanami i podchodzi do swojej pracy z pełnym zaangażowaniem, pasją i profesjonalizmem. Kolejny to, że po megastresie w nowej pracy miałam ochotę się schować i w ciszy odpocząć,a jednak wyszłam do ludzi. Na koncert rapera bardzo ważnego dla mnie, ale którego się swego czasu nasłuchałam i którego już kiedyś słyszałam na żywo (i się rozczarowałam przez wielkie swoje oczekiwania.) Tu o nim wspomniałam. I To był super pomysł, bo pogadałam sobie z fajnymi ludźmi i posłuchałam fajnej muzyki. i doświadczyłam pozytywnej energii od ludzi. I Zeusem samym udało mi się zamienić parę słów, więcej niż dwa. Kiedyś się rozczarowałam jego koncertem, bardzo dobrym, bo zabrakło mi pewnego elementu,w sumie nadprogramowego, zresztą to był koncert juwenaliowy w niedzielę - dla Zeusa chyba 4 albo nawet 5 pod rząd, a że on na koncertach daje z siebie ile może, miał pełne prawo być już wtedy trochę zmęczony. Teraz dostałam to coś, czego kiedyś mi zabrakło, w wersji bardziej bezpośredniej. O co chodzi, nie napiszę, bo po pierwsze, każdy jest indywidualnością, więc nie warto narzucać innym swojej wizji, zwłaszcza chyba tak silnym i wyrazistym osobom, po drugie, ja w jakiejś wersji w końcu dostałam to, czego chciałam, a nie każdy tego też oczekuje. Gdy pewnej osobie powiedziałam, czym mnie Zeus swego czasu na koncercie rozczarował, ten ktoś tylko znacząco się na mnie spojrzał i powiedział, że mam dziwne oczekiwania, Cóż, ja kiedyś przeżyłam zawód przez te oczekiwania, na ten słupski koncert przyszłam więc na wszelki wypadek z niewielkimi, a dostałam tak dużo. I dostałam w pewnym sensie to, czego mniej więcej kiedyś chciałam. Dlatego ten koncert jest dla mnie taki ważny. Dla mnie dobre było też to, że przypomniałam sobie dokładnie, dlaczego te jakieś dwa lata temu się tak zachwyciłam Zeusem. Znowu wróciłam do słuchania jego ostatniej płyty "Zeus. Nie żyje", a nawet trochę do starszych. Mogę się tylko cieszyć, że to on jest jednym z kilku raperów, od których zaczynałam swoją przygodę z tą muzyką, Później poznałam twórczość innych raperów i Zeusa przestałam wymieniać wśród tych moich ulubionych. Bisza, zresztą, też, a w tym roku powrócił z rewelacyjną płytą nagraną ze swoim składem B.O.K. Ciekawe, co ciekawego pokaże na swojej Zeus. A ja tymczasem zawieszam zestawienie, bo to się robi w moim przypadku coraz bardziej bezsensowne. Wracając do koncertów, to w ogóle niezwykłe, ile różnych czynników i w jakim stopniu może mieć wpływ na wrażenia i odbiór.
Tamtego wieczoru w Kellerze jako supporty wystąpili: BZF; Lama; Eleha/Elciak; ToMZet & ***oSB***. Szczerze, się nie wypowiadam, bo przyszłam, raz że późno, dwa, po wielu godzinach pracy na stojąco i musiałam sobie usiąść, a że akustyka i sprzęt nagłaśniający były takie,a nie inne... Gdy siedziałam przy barze, właściwie słyszałam tylko, że coś po prostu gra. Gdy zaczął Zeus, mimo zmęczenia podeszłam bliżej. Spodziewałam się, że z nagłośnieniem może być ciężko, ale żeby aż tak, by musieć się momentami mocno skupić, by zrozumieć słowa... Przecież Zeus dykcje ma świetną i wie jak posługiwać się głosem, a klub jest niewielki. Występ zaczął mocnymi utworami, "Śnieg i lód", potem "Mr Underground", w środku było dużo łagodniejszych utworów, ale i takie hity, jak "Hipotermia" i "Strumień". Przed "Lekcją patriotyzmu" zapytał, jak jest z naszym patriotyzmem lokalnym. Reakcja była smutna. Prawda jest taka, że miasto się wyludnia, młodzi z niego uciekają, ci którzy wyjechali, że jest dobre raczej na spokojną emeryturę. Ja bardzo lubię to miasto, cieszę się, że wyprowadziłam się z Poznania, ale mam nadzieję, że wróciłam do Słupska tylko na jakiś czas, że jeszcze będę miała okazję poznać, jak się mieszka w innym miejscu. Może być np. Podlasie. Zeus, Zaprezentował też kilka swoich gościnnych zwrotek zestawionych według podlaskiego klucza. Dobry pomysł, a dla mnie o tyle ciekawszy, że kiedyś bardzo mnie zastanawiało, jak jest na koncertach rozwiązywana kwestia featuringów. Tu zestawił ze sobą z tych trzech utworów: Hukos/Cira ft. Zeus, ZBUKU "Widzę, spływam" , Bisz, Zeus, Małpa, The Returners "Wrócę tu" i Bezczel ft. Zeus "Siła umysłu". Ten ostatni jest akurat świetnym przykładem tego, że rap to nie tylko narzekanie, że jest źle. Przypomniał również wybrane numery z wcześniejszych swoich płyt.
Co ciekawe, Zeus pół koncertu spędził na ławce - w tym klubie nie ma czegoś takiego, jak scena, więc żeby być widocznym dla wszystkich, zdecydował się na stanie na ławce. Podziwiam! W ogóle, podejście Zeusa do koncertu było fantastyczne. Warunki były jakie były, ale on choć je zauważał, był ponad. Byłam kiedyś na koncercie, w trakcie którego kapela na tyle dawała odczuć, iż warunki kiepskie, że to negatywnie wpływało na odbiór. Na szczęście, są wykonawcy ponad warunki. Czegoś takiego doświadczyłam rok temu na koncercie Turbo w innym pubie, doświadczyłam tego też teraz.
Utwory Zeusa były przeplatane kawałkami z nowej płyty Joteste "Zapomniałem się przedstawić". Uważam, że Joteste bardzo fajnie się zaprezentował. Mimo, że jego twórczość nie trafiła do mnie w takim stopniu jak Zeusa, to na koncercie dobrze mi się go słuchało. Teraz płyty jakby inaczej słucham, chyba zaczynam ją bardziej doceniać. Występ gwiazdy wieczoru, a właściwie to nocy, bo zaczął się ok.23.30, zakończył się równie mocnym akcentem, jak się zaczął:
Tu trochę zdjęć z koncertu: Szewczyk, Moje przez wizjer spojrzenie na świat
19.12 koncert Vixena w Kellerze! // Przełożony na 7.03.2015!
P.S. Równo rok temu, 30.11,2013 wystartowałam z tym blogiem. Z tej okazji publicznie wyjawię, skąd wzięła się nazwa i koncept. Właściwie to powinnam zrobić to już dawno... Bezpośrednim impulsem była ta płyta: "Muzykoma" Skor. W każdej chwili spodziewajcie się jego nowej płyty pt. "Nadziemie"!
Lukasyno ft. Peja, Kali, "Rynsztok"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz