poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Peja w Eskulapie, koncert i wręczenie Złotych Płyt za "Książę aka. Slumilioner", 28.03.2015

„Nierozwiązana pętla, o niej pamiętam”
Buka, SumaStyli ft. Mona 'Ulica niepozałatwianych spraw'*

Wreszcie przyszedł ten dzień, gdy Muzykomada, która zaczynała rapu słuchać od Peji, przyjechała na jego koncert. Okazji miałam wiele dotąd, ale zawsze jakoś nie po drodze mi było. Okazji było wiele, bo przecież Peja ciągle koncertuje, a ja przez kilka lat mieszkałam w Poznaniu. W Poznaniu, z którym sama się związałam na dłużej, choć nie było mi tu fajnie ani tym bardziej lekko. Zastanawiałam się, czy jechać ze Słupska, pół Polski, czy mi na tym aż tak zależy, skoro tyle razy miałam jego koncert na miejscu, a nigdy wcześniej nie przyszłam. Ale czym bliżej było 28.03, tym bardziej widziałam, że dosłownie wszystko kieruje mnie na ten koncert, nic tylko poddać się tej fali, która mnie tam zaniesie. I tak i tak moja rodzina miała do załatwienia akurat pod koniec marca pewne sprawy w Poznaniu, nic tylko wsiąść w samochód stojący pod oknem i odjeżdżający w odpowiednim kierunku w sobotę rano. Cena koncertu B.O.K w Szczecinie, na którym byłam w lutym, była dla mnie dużo wyższa niż cena biletu wstępu, bo oprócz dodatkowej kasy na przejazdy, nocleg itp. było w tym wiele dodatkowej mojej pracy, zaangażowania, a nawet pewnego ryzyka. Tutaj wystarczyło skorzystać ze sprzyjającego wiatru i kupić bilet na koncert przy wejściu do klubu, którego nie musiałam nawet specjalnie lokalizować, bo już w nim bywałam.

Szłam, jak mi się wydawało, by zobaczyć na żywo koncert człowieka, od którego zaczęła się moja świadoma przygoda z hip-hopem. Człowieka, który pokazał mi, że hip-hop nie jest taki zły, jak się wielu wydaje, choć sam symbolizuje m.in. to co w hip-hopie najgorsze. To był jeden z ważniejszych powodów, dla których zainteresowałam się rapem – sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak źle, jak się często słyszy? I dlaczego, mimo tak kiepskich licznych opinii i wyobrażeń, tylu ludzi z hip-hopem się identyfikuje? Jako dawna miłośnicza ciężkiego metalu, reprezentowanego m.in. przez takie kapele jak Vader czy Besatt, bardzo dobrze widziałam tą skalę. Na rzuceniu uchem na twórczość Peji i O.S.T.R’ego mogłam skończyć (i wrócić do innej muzyki), bo oni mnie dostatecznie przekonali, że w hip-hopie jest też wiele dobrego. Mogłam, ale na szczęście tak się nie stało.



Wracając do koncertu Peji… Nie chcę się rozpisywać i opisywać dokładnie. W każdym bądź razie okazało się, że poszłam nie na koncert a operację serca. Parę słów Peji wypowiedzianych po pierwszych dwóch utworach wywołały we mnie lawinę różnorodnych uczuć i sprawiły, że się prawie rozpłakałam. Zwyczajne przywitanie: „Witajcie w domu!” a wzruszenie wywołało u mnie wielkie, a jednocześnie też i bunt: w jakim domu?! Może to i dom, ale raczej taki, z którego chce się wyjechać jak najdalej i wpadać ewentualnie raz w roku na kawę. Generalnie, ciężki to dla mnie temat, ale temat, który muszę przepracować. Od tego koncertu mija miesiąc i mogę już powiedzieć, że operacja się powiodła. Zauważam pozytywne zmiany w obszarze akceptacji. Cały ten wyjazd i to jedno, dla mnie kluczowe, zdanie Peji pozwoliły mi wrócić do pewnych wspomnień, by spojrzeć na pewne rzeczy inaczej, z większym zrozumieniem i łagodnością. Z akceptacją tego, co trudne, bolesne i generalnie nie takie, jakie by się chciało. I poszukać tych jaśniejszych dni w Poznaniu, bo nie wszystkie przecież były szare czy burzowe. Jest mi teraz o tyle łatwiej, że już w Poznaniu nie mieszkam i nic nie wskazuje na to, że wprowadzę się tam trzeci raz.  Jeszcze nie wiem, co z tego wszystkiego wyniknie i dokąd mnie to zaprowadzi, ale wiem, że było to dla mnie szalenie ważne i bardzo mi potrzebne. A Peja ma moją dozgonną wdzięczność.

W teledysku Ciry Poznań jakiego prawie nie znam... I mądre słowa, które warto sobie przypominać: "To ty masz siłę, która generuje nastrój".

O tym, co mi się wiąże z tym koncertem, mogłabym napisać co najmniej drugie tyle. Odpuszczę sobie jednak, zwracając na koniec uwagę na dwie rzeczy. Raz, warto być uważnym na otoczenie i swoje reakcje, bo może się okazać, że coś ważnego może się wydarzyć nawet tam, gdzie idziemy się tylko pobawić albo dlatego, że wypadałoby w końcu pójść na koncert Peji…  Dwa, dla mnie ten koncert był jednym wielkim hałasem, ale to w tym momencie jest niezbyt ważne. Zresztą, operacje do przyjemnych raczej nie należą ;)

Dla pewnego porządku chwilę o gościach i supportach. Swój czas na scenie przed Peją mieli Lasio Companija (uważam, że bardzo dobrze radzi sobie na scenie i ma duży potencjał koncertowy; ciekawy motyw z "Przeżyj to sam" dla mnie na koncercie rapera, od którego zaczęłam sprawdzać, czy hip-hop jest rzeczywiście taki zły i okropny), W Mieście Wychowani z Bydgoszczy (jaka radość i miłe zaskoczenie dla mnie było zobaczenie na scenie DJ Paulo, a potem gdzieś w klubie Oera z B.O.K!) i Śliwa, który najwyraźniej zdobył już sobie liczną grupę fanów, a na scenie czuje się świetnie. Po Śliwie przyszedł wreszcie czas na Peję. Mi osobiście jego koncert zdominowały te moje osobiste rewelacje związane z przywitaniem (żeby nie było za słodko, później pojawił się stary kawałek z takim oto fragmentem: "jak się komuś nie podoba, niech spier..."). Gości na scenie było sporo, bo wielu ich na płycie "Książę aka. Slumilioner" i większość przyjechała, w tym De2s z Paryża i Azyl z Berlina. Mi szczególnie miło było zobaczyć razem występujących Peję z Glacą. Raz, że Glaca to dawny lider metalowej kapeli Sweet Noise, dwa taki był mój the very beginning: był luty/marzec 2012, mieszkałam wtedy na Jeżycach, wróciłam z rockowego koncertu Jelonka i wędrowałam po youtubie - i tak od Jelonka przez Sweet Noise trafiłam na to:



Na tym koncercie nie było tego kawałka, była za to "Martwa muzyka" (bez Bezczela) z najnowszego albumu Peji i "Pozwól mi żyć", klasyk. Wydarzenie zamknęło wręczenie złotych płyt wszystkim biorącym udział w powstaniu "Książę aka. Slumilioner", którym udało się dotrzeć w tym terminie do Poznania. Gratulacje wszystkim!

Dla siebie zasygnalizuję jeszcze garść wątków kilkoma linkami, a każdemu polecam posłuchać tych utworów i wywiadu niezależnie od tego, co mi w głowie i sercu w związku z nimi siedzi. Każdy może zwrócić uwagę na coś innego :) 



Wywiad z Kulczykiem, m.in. o mentalności poznańskiej i bydgoskiej 

Na koniec: wielkie, wielkie gratulacje dla Peji! I życzenia kolejnych sukcesów i rozwoju!

A ja się jednak rozpisałam trochę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz