„I ciągle dal,
Za dalą dal
Zawieje, snieżyce i żar,
i kurz.
I nie wiem nawet już,
Czy tam gdzieś
Będzie kres.”
Edward Stachura, „Za dalą
dal”*
15
grudnia poszłam do Kina Malta w Poznaniu na nietypowy seans – niemy film „Dziewczynka
z zapałkami” (1928) z muzyką napisaną przez Waldemara Rychłego i zagraną przez
niego oraz Joanną Zielecką i Martynę Susek. Pomysł współczesnego tworzenia
dźwięków do dawnych, niemych dzieł uważam za bardzo dobry. Stwarza okazję do
odświeżenia starego filmu i, jak w tym przypadku, baśni, którą czytało się w
dzieciństwie, a jednocześnie do posłuchania dobrej muzyki granej na żywo. Nieme
filmy sprzed prawie wieku są pewnie dla większości ludzi nieatrakcyjne, a
dzięki takiemu zabiegowi można odkryć lub przypomnieć sobie magię dawnego kina. Ja raczej nigdy bym
nie obejrzała tego filmu (i innych, bo to nie pierwszy dla mnie tego typu
seans), gdyby nie Waldemar Rychły i Kwartet Jorgi. Ponieważ Kwartet to jeden z
moich ulubionych zespołów, parę lat temu z chęcią wybrałam się do kina na
starego „Janosika”, aby ich posłuchać, miesiąc temu obejrzałam „Szczęście”,
radziecki film, z muzyką zagraną już w innym składzie (ale z Joanną Zielecką i
Waldemarem), w połowie grudnia w programie kina pojawiła się „Dziewczynka z
zapałkami”.
Fot. Wojciech Hildebrandt
Muzyka
do filmu była udanie dobrana do obrazów, podkreślała nastroje wywoływane przez
nie, zgrywała się z akcją. Chyba najlepszym i najbardziej zapadającym w pamięć
momentem była ucieczka Karen z porucznikiem przed goniącą ich Śmiercią. Ten
pościg i jego finał nie miałby takiej dramaturgii, gdyby nie muzyka. A
zestawienie i połączenie w jedno różnych elementów przy okazji tego seansu,
podkreśliło uniwersalność baśni Andersena. Sama baśń pochodząca z połowy XIX
wieku, film francuski z 1928 roku, muzyka współcześnie powstała, czerpiąca z
różnych źródeł, ze słyszalną słowiańskością, ale idealnie wpisująca się w
zimowy i nordycki klimat. Oto jak opisał muzykę do filmu sam jej autor:
‘Muzyka
przygotowana do filmu oparta jest motywach skandynawskich. to koncert folkowy,
łączący chłód północy z delikatnym ciepłem rozpalonej zapałki, tradycyjną
muzykę z jazzową improwizację i z energią akustycznego rockowego grania.’
Fot. Wojciech Hildebrandt
Film
pod względem treści też nie był przeznaczony tylko dla dzieci; zresztą na
seansie nie widziałam rodzin z dziećmi, raczej trochę młodzieży i dorośli.
Pojawiły się też w filmie elementy, których w baśni nie ma; głównie wzbogacony
został o kwestie relacji damsko-męskich, a sama aktorka grająca dziewczynkę
ewidentnie nie była już dziewczynką (Catherine Hessling miała wtedy 28 lat) –
wszystko jednak w formie adekwatnej także i dla dzieci. Sam Andersen podobno
nie był zadowolony, że jego baśnie zostały uznane za dzieła tylko dla dzieci.
Uważał, że jego teksty mają głębię, z którą chciał trafić do dorosłych. Myślę,
że film Jeana Renoira i muzyka Rychłego z zespołem to swoista przysługa dla
Andersena. Warto wyciągnąć tu choćby problem biedy i muru dzielącego ludzi
ubogich i bogatych, który nadal jest aktualny. Do dzisiaj także wiele osób
pomaga innym jedynie od święta i
zapomina o dobroci wobec obcych nawet kilka dni po Świętach Bożego Narodzenia,
które mają wyjątkową moc otwierania ludzkich serc.
Powyżej plakat z filmu, bardzo trafnie obrazujący jego treść. Przedstawia dziewczynkę
z zapałkami i policjanta. Ten stróż prawa na chwilę się zapomniał , porozmawiał z dziewczynką, pooglądał z nią wystawę
sklepową, wyraził troskę, ale zupełnie nie pomógł, nie kupił choćby jednego
pudełka zapałek. Zajął się tą iskierką tylko na chwilę, potem znów
zamknął się za swoim murem i wrócił do służbowych obowiązków. A ona niedługo potem zamarzła na śmierć, w
wigilię Nowego Roku. Oby jak najmniej takich iskierek gasło z głodu, zimna i samotności…
Z
filmem wiąże się też kilka ciekawostek. Główna aktorka to Catherine Hessling,
ponoć ostatnia modelka słynnego impresjonisty Augusta Renoira. Została ona
później żoną Jeana Renoira, jego syna. Jean w przeciwieństwie do ojca wybrał
obraz ruchomy, a żonę uczynił główną gwiazdą swoich filmów, także „Dziewczynki
z zapałkami”.
Auguste Renoir, obraz z Hessling jako modelką
Na koniec współczesna muzyczna wariacja na temat „Dziewczynki z zapałkami”, tutaj z
dziewczynką bez zapałek ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz